Łatki nie muszą oczywiście być crazy, ale mogą. Tak było u mnie gdy zszywałam pierwsze UFO. Rozrysowane starannie bloki, złożone z nieregularnych pól, zaowocowały licznymi szmatkami przeróżnych, dziwacznych kształtów. Zszywanie musi odbywać się według określonego porządku, więc należy ogarnąć cały ten kolorowy galimatias, żeby niczego nie pomylić pod groźbą prucia. Prucia nikt chyba nie lubi, a w obecności papieru szczególnie.
U mnie łatki lubią z zaskoczenia zmieniać miejsce i kolejność, nawet jeśli wcześniej spięłam je klipsami do papieru. Szukałam więc możliwości przyszpilenia ich do czegoś mniej ruchliwego. W zasadzie może być cokolwiek w co można wbić szpilkę, a mimo to nie ucieknie. Kot się więc nie nadaje, choć często bywa pod ręką i to dosłownie pod. Nawet nie ma co próbować. Trenowałam już taki manewr na desce do prasowania - stoi spokojnie, ale u mnie trochę zbyt daleko od maszyny. Mata do ćwiczeń też wykazała się dużą cierpliwością jak również mobilnością. Pomagała mi przy szyciu tła do "Krakowskiego duetu". Jednak zdarzyło się kilka razy, że kolidowało to z jej podstawowymi obowiązkami. Wówczas popołudniowa porcja ćwiczeń musiała, z konieczności, odbyć się na dywanie.
|
Szyć? Ćwiczyć? Ćwiczyć szycie? |
Konkurs wygrała bezapelacyjnie korkowa tablica, której kariera galerii dziecięcych rysunków zakończyła się już ładnych parę lat temu.
|
Galimatias ogarnięty, sciąga w pogotowiu. |
Można ją łatwo przenieś, ustawić koło maszyny na czymkolwiek lub za maszyną oprzeć o ścianę. Podczas przerwy w szyciu schować za większy mebel, wcześniej zakrywając kawałkiem tkaniny lub papieru chronią przed kurzem czy słońcem. Dla mnie bomba!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz