No bo "Trzeba sobie radzić" - powiedział baca zawiązując buta glizdą.
Znam też inne powiedzenie oddające taką sytuację "Jeśli coś jest głupie ale działa, to nie jest głupie." Pierwsze bardziej mi się podoba.
Ale po kolei.
Postanowiłam sobie kupić spodnie. Ja tak zwykle mam, że jeśli góra jest dobra, to dół za długi. A jeśli długość właściwa, to góra za wąska. Wybrałam pierwszą wersję. Łatwiej skrócić niż poszerzyć.
Punkt pierwszy standardowej instrukcji skracania spodni mówi:
Zaznaczyć pożądaną długość na dole nogawki.
Wolne żarty! Do tego najlepiej byłoby jednocześnie stać prosto i schylić się. Potraficie?
Co teraz? Szukać koleżanki, która zna się na skracaniu spodni? Przecież sama potrafię.
No i właśnie tutaj metoda bacy okazała się idealna.
Wzięłam ... Nie! Nie glizdę! ... zasypkę dziecięcą. Wybrałam łatwo zmywalny kawałek podłogi i upudrowałam ją starannie. Wystarczy wąski pasek długości około 30 - 40 cm. Włożyłam na siebie spodnie a nadmiar nogawek wsunęłam pod stopy. Suwając nogami po podłodze (bez odrywania) przeszłam przez zasypkę tyłem. Gotowe!
Baca górą!
A co baca powiedziałby na jasne spodnie? Użyj pokruszonej kolorowej kredy krawieckiej lub szkolnej. Spiera się. Wielokrotnie sprawdzone.